niedziela, 16 października 2016

Rozdział 4

Więc wyszła na korytarz. Był całkowicie pusty- ani po złoczyńcach, ani po jedzeniu nie było śladu. Ściskając w ręku torebeczkę z herbatą zeszła na niższe piętro. Drzwi od jej mieszkania były zamknięte, więc otworzyła je z klucza.
"Podczas gdy ja siedziałam na górze i robiłam dzikie sztuki, oni sobie spokojnie z domu wychodzili!"-pomyślała, nie widzieć czemu, ze złością-"Głupia jestem, powinnam się cieszyć, że będę miała spokój."
Weszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku.
"Przecież mnie nie znajdą... No, bo niby jak mają mnie znaleźć? Zbiorą z chałki odciski palców...?
Z drugiej strony, nie powinno się chyba pozwalać na kradzieże...
Z trzeciej strony, co mam zrobić? Pójdę na policję i powiem, że obrzuciłam bandytę powidłami?! Bez sensu, pomyślą, że się wygłupiam. O, wiem, pójdę do Doroty. I do Ani, do Ani w piątek. Ale najpierw to pójdę spać, to myślenie mnie zmęczyło". Jak pomyślała, tak zrobiła.

środa, 12 października 2016

Rozdział 3

W ostatniej chwili powstrzymała się przed energicznym zatrzaśnięciem drzwi. Jakaś ostatnia przytomna cząstka jej umysłu podpowiedziała, że to mogłoby doprowadzić domniemanych złoczyńców do mieszkania... Właśnie, czyje to było mieszkanie...?
Rozejrzała się do okoła i rozpoznała dom państwa Sójkowskich. Znała dobrze tę rodzinę, przyjazniła się z ich córką, Anią Sójkowską..
"No- pomyślała-tyle mojego, że trafiłam na normalnych ludzi..."
W tym momencie z pokoju wyszła pani Sójkowska. Wyszła, zatrzymała się w połowie korytarza i obrzuciła Nawojkę uważnym spojrzeniem.
-Dzień dobry...- zaczęła dziewczyna- ja przepraszam, że tak bez pukania ale... czy mogłabym... mogłabym...yyy... pożyczyć herbatę?
-Co pożyczyć?
-Herbatę...
-Jaką herbatę?
-Zwykłą, taką do picia...
-Przecież wiem że do picia, jaka może być inna herbata, jak nie do picia?!
-Granulowaną niektórzy jedzą.
-Niektórzy jedzą... Wpadasz do mnie jak dzika, bez pukania i z obłędem w oczach prosisz o herbatę... Ty mnie nigdy nie przestaniesz zadziwiać!
-Ja po prostu...
-...po prostu?
-Miałam straszną ochotę na herbatę...
Pani Sójkowska pokręciła z niedowierzaniem głową i poszła do kuchni. Wróciła po chwili trzymając w dłoniach niewielką, papierową paczuszkę.
- Masz tą herbatę, i już mi o niej nie mów, bo ja od tego głupieje.- powiedziała podając Nawojce paczkę- może byś chciała, na przykład w pojutrze, przyjść do Ani?
-Mogę, czemu nie...
-To pojutrze?
-Yhmm-przytaknęła z roztargnieniem, nasłuchując jednocześnie odgłosów korytarza.- dziękuję za herbatę.
-A nie ma za co... Jedyne co, to rób to za drugim razem w nieco bardziej cywilizowany sposób... Idziesz już?
-Taak... Chyba tak.
-To cześć.
-Do widzenia.
Wyszła na korytarz.

poniedziałek, 10 października 2016

Rozdział 2

Oparła się o poręcz. Wyjęła z torby chałkę i powidła, zakupione chwilę wcześniej w osiedlowym, przyszkolnym sklepiku. Bardzo lubiła chałkę. "Sama wszystko wtrążolę"-pomyślała- "A tym troglodytom nic nie dam, ani okruszynki!" Otworzyła słoik i z zachwytem powąchała jego zawartość. Następnie oderwała kawałek chałki i umoczyła gio w powidłach. I wygodnie się rozsiadła. Siedziała twarzą do balustrady, więc doskonale widziała, co dzieje się na dole. Dlatego bez trudu dostrzegła, że do kamienicy wszedł jakiś nieznany jej mężczyzna, a pomimo półmroku, dokładnie widziała jego twarz. "On jest jakiś dziwny..."-pomyślała- "Spogląda na zegarek, i w ogóle, jest jakiś taki zdenerwowany" Bliżej nieokreślone COŚ nakazało jej zachować ciszę i nie zdradzać się ze swoją obecnością... Przez kilka minut siedziała za poręcza i przeżuwała pieczywo czekając, aż coś się wydarzy. Wreszcie się doczekała: do stojącego na parterze, odwróconego tyłem faceta podszedł drugi, również niezanany.
-Cześć- powiedział pierwszy połgłosem-jak leci?
-Noo...- jak było...
Pierwszy mężczyzna przybrał pozę nastroszonego kota:
- Co znaczy: jak było?! Możesz mówić jaśniej, ty głupi wieprzu?!
- Nooo... Przerwę mam...
- Przerwę- srerwę!- wszedł mu w słowo- jaką przerwę, co ty znowu wymyślasz?!!- coraz bardziej podnosił głos- Co ja mam prze...
- Szefie, jak rany, ciszej...!- tym razem wciął się drugi- Tu ludzie mieszkają...
-...przemycać, jeśli ty nie kradniesz...? -dokończył, już szeptem, szef.
- Chciałbym! No, ale jak? Tam już za dużo tego cholerstwa ginie, ludzie zaczną węszyć...
- To zamiast robić przerwy zmień lokalizację!- warknął zapalając papierosa.
- Nooo, dobrze...- odparł niepewnie mężczyzna- A jeśli... W zasadzie, to można to chyba wykluczyć, ale jeśli ktoś się dowie...? To co wtedy?
- Nieszczęśliwy wypadek.- odpowiedział szef i z szatańskim uśmieszkiem zaciągnął się papierosem.
Nawojka, usłyszawszy te słowa, zamarła z przerażenia, czując jednocześnie, że ogarnia ją charakterystyczna wiotkość. Dobrze znała to uczucie, pojawiało się u niej zawsze, gdy czegoś się bała. Trzymany przez nią kawałek chałki wyślizgnął się z jej ręki, wykonał w powietrzu piękny piruet i wylądował na głowie szefa...
-Ty, co to jest...?- spytał szef z obrzydzeniem, zbierając palcami powidła.
-Nie wiem... Może spróbuj?- poradził mu wspólnik. Szef spróbował.
-Powidła.
-To znaczy że...
-...tam ktoś jest.
-Co robić?
-Gonić!
Nawojka błyskawicznie poderwała się z miejsca. "Raz kozie śmierć" pomyślała, biorąc głęboki oddech. I nie zabierając jedzenia, doskoczyla do najbliższych drzwi. Szarpnęła klamkę i wbiegła do znajdującego się za nimi mieszkania. Cudzego mieszkania.

Rozdział 1

Zza ciężkich,dębowych drzwi dobiegło potężne rżenie. Wbrew temu, co mogłaby pomyśleć osoba niewtajemniczona, nie były to drzwi od stajni, a rżenie wcale nie należało do konia. Były to całkiem zwyczajne drzwi, od całkiem zwyczajnego łódzkiego mieszkania mieszczącego się w- jak mogło się zdawać- całkiem zwyczajnej kamienicy. Rżenie zaś należało do nie całkiem zwyczajnego, bowiem niespotykanie wkurzającego Karola Nowaczka- rodzonego brata stojącej pod drzwiami Nawojki Nowaczek. "Oni tam są, ten idiota i jego koledzy..."- pomyślała Nawojka z niezadowoleniem- "A ja nie mam najmniejszego zamiaru z nimi siedzieć." To pomyślawszy puściła klamkę i zeszła na niższe piętro...Gdyby tylko mogła przewidzieć, jaki wpływ ta z pozoru nic nie znacząca decyzja wywrze na jej życie- bez wahania weszłaby do swojego mieszkania...