wtorek, 18 kwietnia 2017

Rozdział 29

Była bezchmurna i, jak na tę porę roku, ciepła noc. Przyjaciółki siedziały w bramie przy ulicy Rewolucji 1905 r. Dziwiła je śmiałość złoczyńców. Na tej ulicy przechodniów było niewielu. Co jakiś czas przemykał szybko jakiś mieszkaniec lub mieszkanka- ofiary systemu dwuzmianowego lub spóźnieni młodzi ludzie wracający do domu, do wściekłych rodziców. (Nawojka wolała nie myśleć o tym, co stało by się w jej domu, gdyby odkryto nocną nieobecność...) Znajdowały się jednak w pobliżu ulicy Piotrkowskiej, a kto choć raz był w Łodzi ten wie, że Piotrkowska nie śpi. W porze, w której w innych miejscach robi się pusto i masowo zapalają się światła w oknach, na Piotrkowskiej są tłumy ludzi, gwar i wielojęzyczne rozmowy. I odwrotnie- gdy reszta miasta dopiero się budzi, a większość łodzian niechętnie, trąc oczy z niewyspania opuszcza swoje domy- Piotrkowska jest już na nogach.
-Jak zobaczymy Mirusia- zaczęła szeptem Nawojka- robimy tak: dajemy mu chwilę, On podchodzi do tego swojego, znaczy cudzego, ale upatrzonego do kradzieży, auta. Ogląda je. I wtedy dajemy syrenę. Pomyśli, że właściciel się zorientował i zadzwonił na policję.
- A jak będą nas gonić?- zaniepokoiła się Dora
-Co ty, nie będą... Całkiem odwrotnie, będą uciekać... - odparła Ania wytężając wzrok- zaczyna się.
-Co?- zapytała Nawojka i popatrzyła w to samo miejsce- o, rany kota, rzeczywiście!- zawołała półgłosem z przejęciem- są tam, kręcą się przy samochodzie! Już?- zapytała
-Jeszcze chwilę- rzekła Dora- dopiero przyszli, byłoby dziwnie...
Siedziały tak przez chwilę, która wydawała im się wiecznością.
-Teraz!- zarządziła Dora
Nawojka trzęsąc się jak galareta wyciągnęła z torebki telefon i głośnik. W obu urządzeniach ustawiła maksymalną głośność i nacisnęła przycisk "odtwarzaj".
Miruś, który akurat zabierał się do otwierania drzwi, zamarł przy nich w bezruchu. Następnie chwycił swego towarzysza za kurtkę i rzucił się przed siebie. Przed siebie, czyli w kierunku bramy.
Ania poderwała się pierwsza.
-Wiejemy na klatkę!
Dora i Nawojka również wstały i pobiegły za koleżanką.
-Cholera jasna, głośnik!- syknęła Nawojka oglądając się za siebie
Zawróciła, podniosła wyjące dziko urządzenie, i najszybciej jak mogła dogoniła przyjaciółki. Oparła się o poręcz półpiętra.
-To wyje, ludzie powyłażą, wyłącz to...-jęknęła Dora
-Kiedy nie mogę, telefon się zaciął!
-Wyjmij baterię, przecież w kamienicach nie ma radiowozów!- powiedziała stanowczo Ania.
Nawojka przyznała jej w myślach rację i błyskawicznie pozbawiła aparat baterii. Zapadła cisza, w której spędziły następne dziesięć minut. Bały się odezwać, żeby nie prowokować i tak już sprowokowanych ludzi do wyjścia na klatkę.
Zdecydowały się wyjść na zewnątrz. Cicho opuściły budynek. Wychodząc z bramy rozejrzały się w poszukiwaniu Mirusia. Nie było go. Ulica by ła prawie pusta, jedynie stronę Piotrkowskiej szła młoda kobieta z aparatem na szyi- Nawojka rozpoznała w niej osobę z placu Barlickiego...

5 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział jestem co raz bardziej zaciekawiona tą historią.Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć. Chciałbym Cię zaprosić do przeczytania mojego opowiadania Afterlife.
    "Dwudziestoletni chłopak spaceruje po parku samotnie. Uciekając przed prawdziwym życiem i czyhającymi na niego problemami, zaszywa się w mrocznym otoczeniu.
    Nie sądził, że robi to po raz ostatni.
    Nieznajome miejsce, nieznani sprawcy, strach i brak nadziei na lepsze jutro. To jest teraz cały jego świat.
    Ale, czy na jego życie został już podpisany wyrok? Czy, dopiero dowie się co to znaczy „żyć"?

    Jeśli zachęcił Cię opis, zapraszam :) https://www.wattpad.com/myworks/97349370-afterlife

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulica Rewolucji 1905 xD Made my Day!

    OdpowiedzUsuń