wtorek, 31 stycznia 2017

Rozdział 12

Łukasz przejął od Marianny torbę i skierował się w kierunku przejścia pod estakadą.
-Idziemy?- spytał odwracając się do reszty
-Tak, tak. Idziemy.- odparła z roztargnieniem mama Nawojki- mam w domu obiad. Ziemniaki z kapustą i mięso, lubicie państwo?- zwróciła się do Mirusia i Marianny
-Ja bardzo, proste jedzenie jest najlepsze- powiedziała Marianna
-Ja również lubię, szczególnie w dobrym towarzystwie...- powiedział powoli Miruś posyłając Nawojce ukradkowe spojrzenie.
Przeszli na drugą stronę ulicy i skręcili w prawo. Po chwili marszu ponownie skręcili w prawo, by znaleźć się na ulicy Struga.
Mama Nawojki podeszła do jednej z kamienic i otworzyłą szeroko drzwi.
-Proszę, wchodźcie. Na górę. Albo nie, ja wejdę pierwsza i otworzę, o... Przepraszam- przeszła obok Marianny która odsunęła się do tyłu i ruszyła na górę- o, teraz proszę za mną...!
Wdrapali się po schodach, Łukasz wniósł bagaże i weszli do mieszkania.
-Czy mogę się tu powiesić?- spytała Marianna wskazując na stojący w przedpokoju wieszak
-Oczywiście, kochana, wieszaj się do woli!- odpowiedziała radośnie mama- Znaczy, płaszcz- poprawiła się po chwili.
-Jak się rozbierzecie to chodźcie tutaj- krzyknęła już z kuchni zapalając gaz pod garnkiem
-Może ja pani pomogę?- zapytała Marianna wchodząc
-Nie, dziękuję, siedź sobie. Herbaty ci zrobić?
-Dziękuję, nie pijam przed jedzeniem.
-O, proszę siadać, zaraz podaję jedzenie!- zawołała na widok Mirusia
Miruś usiadł, po chwili weszłą do kuchni Nawojka z bratem. Wyjęli z szafek sztućce i talerze a następnie zajęli swoje stałe miejsca. Po chwili na stanęło na stole jedzenie przygotowane przez mamę Nawojki.
-Proszę, nakładajcie sobie ile kto chce. Może pani pierwsza?- rzekła zachęcająco do Marianny.
Marianna ochoczo przystanęła na propozycję i podała łyżkę Łukaszowi.
Jedli przez chwilę w milczeniu.
-Pani jest z Pruszkowa?
-W Pruszkowie mieszkam, w Warszawie studiuję.
-Na jakim kierunku?- spytałą Nawojka chcąc pokryć widoczne jej zdaniem zakłopotanie
-Pedagogika- odparła z pełnymi ustami
-A pan? - zapytała mama Nawojki celując widelcem w Mirusia
-Ja jestem już po studiach- roześmiał się- można powiedzieć, że zajmuję się biznesem. A mieszkam w Radomsku.
-W Radomsku, mówi pan? To tym bardziej skłania mnie do złożenia panu propozycji.. Mamy być rodziną, wypadałoby się lepiej poznać, może zostałby pan u nas na trochę? Zaczniemy budować relacje, no, i nie będzie pan musiał tłuc się po nocy tymi okropnymi autobusami. Mamy jeden wolny pokój, co pan na to?
- Z przyjemnością przyjmę pani zaproszenie.
Kawałek kotleta utkwił Nawojce w gardle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz