piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 17

Długo nie mogła otworzyć oczu i podnieść się z łóżka. Nie dziwiło jej to, poszła spać bardzo późno. Po powrocie z nocnej narady z Anią musiała przebrać się a także zmyć z ciała cień do powiek i błoto. Zadanie miała znacznie utrudnione, ponieważ w pośpiechu i zdenerwowaniu użyła wodoodpornego kosmetyku.
Leżała więc i niczym kot przeciągała się w łóżku. Ktoś krzątał się po przedpokoju, Karolek okupował łazienkę. Ot, typowy sobotni poranek. Jedna tylko rzecz odróżniała go od pozostałych- obecność Mirusia i Marianny. Siedzieli w kuchni i rozmawiali z  szykującą się do pracy mamą Nawojki.
"Jak tylko się zrobi pusto- wkraczam. Sprowokuję dziada do rozmowy i udam, że >>zmądrzałam<<"-pomyślała wyłączając kolejną, piątą z kolei drzemkę w telefonie. Wstała nieśpiesznie i nucąc budzikową melodię powlokła się do w kierunku łazienki.
-Cześć, dzień dobry!- krzyknęła w stronę kuchni
Odpowiedział jej niewyraźny pomruk złożony z różnych rodzajów powitań.
Weszła do opuszczonej przez Karolka toalety i szczelnie zamknęła drzwi.
                                       
                                                                       ***                                                                                       Gdy wyszła, mamy ani Marianny już nie było. Karolek siedził w swoim pokoju i zamęczał ludzi czymś, co zwykł nazywać muzyką. W kuchni siedział Miruś i dopalał papierosa. Sądząc po ilości dymu w pomieszczeniu- nie pierwszego. Nawojka odgarniając dym ręką podeszła do okna.
-Cześć- mruknęła mocując się z haczykiem
-Witam- odparł Miruś z lekkim zdziwieniem odgaszając niedopałek
Nawojka otworzyła szafkę. Wyjęła z niej mleko w proszku, nasypała trochę do miseczki i wzięła z suszarki łyżeczkę do herbaty.
Usiadła naprzeciw Mirusia.
-Jesz to?- spytał po chwili ciszy
-Yhmm...
-A co się stało, że tu jesteś? Po naszej wczorajszej... rozmowie nie spodziewałem się tego.
-Zmądrzałam- wybełkotała z pęłnymi mleka ustami
-Zmądrzałaś? Naprawdę?!
-Dokładnie tak!- rzekła celując łyżeczką w Mirusia i rozsypując mleko
-A jak?
-Co: jak? Jak zmądrzałam?
-No!
-Mniej niż chciałeś. Dostarczać nic nie będę, to zapomnij. Nie mam zamiaru się dla ciebie narażać.
-W porządku, nie dostarczysz tylko przekażesz...- zaśmiał się
-Bardzo śmieszne...!- powiedziała parskając mlekiem- a tak na poważnie: dawaj coś neutralnego.
-W tym zawodzie nie ma rzeczy neutralnych, moja panno.
-To coś o niskiej szkodliwości...
-To połazisz trochę za konkurencją...
-Zgłupiałeś? Miała być mała szkodliwość. A jest duża. I obustronna.
-Czemu obustronna?- nie zrozumiał Miruś
-A czemu rozmawiamy?- odparowała
-Co?!
-To. Gdybym się lepiej chowała...
-Dobra- przerwał- rozumiem. W takim razie coś przechowasz. Do środy.
-Może być. Dawaj.
Otworzył teczkę i podał Nawojce plik białych, pustych kartek. Dziewczyna błyskawicznie domyśliła się, iż ma do czynienia z atramentem sympatycznym.
-Nie próbuj- ostrzegł, jakby czytając w jej myślach- będzie widać.
-Nie mam zamiaru- powiedziała podnosząc się z miejsca.
Zabrała kartki i poszła do pokoju.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz