czwartek, 1 grudnia 2016

Rozdział 8

Punktualnie o godzinie 16 stała pod drzwiami Ani i naciskała dzwonek. Po chwili otworzyła jej pani Sójkowska z czajnikiem elektrycznym w ręku.
-Wchodź, wchodź. Akurat parzę herbatę.
-Coś dla ciebie!- krzyknęła Ania z głębi mieszkania
-Bardzo śmieszne!- odkrzyknęła
-Nawojciu, wejdż do dużego pokoju- powiedziała pani Sójkowska- poznasz pana Mirusia- mruknęła porozumiewawczo okiem
Słysząc to imię, Nawojka pomyślała o pomidorach. A konkretnie o ich sprzedawcy. Imię Miruś pasowało do niego wręcz idealenie. Wyobraziła sobie wąsatego, ubranego w wędkarską kurtkę Mirusia nawołującego klientów. Mirusia targującego się ze starszą panią w berecie. Mirusia, który nie opłacił placowego. Tak rozmyśląc, weszła do pokoju. I zamarła. Rozmyślenia przerwał widok prawdziwego Mirusia, Oto, w domu jej najlepszej przyjaciółki, stał przed nią nikt inny, jak Facet nr I. Szef, jak kto woli. Ten sam, który dostał powidłami.
-Dzień dobry...- wykrztusiła, przeciągając słowa jak zawsze wtedy, gdy była zdenerwowana
Miruś uważnie zlustrował ją wzrokiem.
-Witam- odparł sucho
Do pokoju weszła pani Sójkowska z tacą. Stał na niej dzbanek, puste jeszcze szklanki i kosz z pieczywem
-Proszę, jedzcie- rzekła, stawiając wiktuały na stole- mam nadzieję, że wszyscy lubią chałeczkę...?
-Ja nie lubię-odparła szybko Nawojka łapiąc czujne spojrzenie Mirusia
-Zawsze lubiłaś?
-Ale teraz nie lubię- powiedziała stanowczo, czując, że chwilowo uchodzi z niej sympatia dla pani Sójkowskiej- pani wie, ile taka chałka zawiera cukru i tłuszczu?
-Żydzi jedzą i nic im nie jest- stwierdził Miruś drwiącym głosem
-To im się tylko tak wydaje!- odparła złowieszco Nawojka- wróci to do nich kiedyś, odbije się na całym ich Narodzie! Chałki są, proszę pana, ZAGROŻENIEM DLA ŚWIATA!
-Od wieków je jedzą.
-Proces trwa i jest powolny.
"Rany koguta, gadam od rzeczy"- pomyślała ze zgrozą
-A na nas- zaczął szyderczym tonem Miruś- co się odbije?
Nawojka błyskawicznie rozważyła następną odpowiedż, po czym rzekła;
- Z pewnością powidła. Smażymy je lub pieczemy! Wysoka temperatura zabija wszystko co dobre, pozostawiając wyjałowioną, tłustą i słodką TRUCIZNĘ!!!- powiedziała, wstając z zajmowanego przez siebie krzesła- na naszych oczach dokonuje się cicha zagłada następnych pokoleń! Naszych dzieci, wnuków i prawnuków!-kontynuowała, nie zwracając uwagi na zdziwione oblicza stojących przed nią Ani i jej mamy- niepotrzebna nam broń jądrowa! Wykończymy się sami, cicho, smacznie i niezauważalnie!!!
-A nie uważasz, że to bardzo nieładnie wspierać zagładę ludzkośći siedząc na schodach?- spytał okropnym głosem
Nawojka poczuła, że nogi robią się jej miękkie i zaczynją się trząść. Z powrotem usiadła na krześle.
-Słucham?
-Nie słuchaj. Nie musisz nawet, kochana moja, odpowiadać. Wystarczy, że będziesz wiedziała.
- Od dawna wiem.
"Kurka siwa, co robić??? Zostać źle, wyjść- jeszcze gorzej..."
Nawojka sięgnęła po dzbanek i szklankę.
- Może ja ci naleję?Na wypadek, jakbyś się trzęsła?
-Nie, dziękuję, nie mam zamiaru się trząść...
Mobilizując wszystkie siły podniosła dzbanek do góry, Uważając by nie wylać ani kropelki, przeniosła go nad szklankę i przechyliła. Obserwując wylatującą z niego herbatę, miała dziwne i nieodparte wrażenie, że dokonuje czegoś wielkiego.
Udało się.
Odstawiła naczynie na miejce i zajęła się herbatą. W ostatniej chwili powstrzymała sie przed sięgnięciem po cukiernicę.
"Tylko się nie krzyw!"- upominała się w duchu. Nienawidziła gorzkiej herbaty.
-Nawojka, ty na serio o tej chałce mówiłaś- spytała Ania z tonem rozbawienia w głosie
-Tak, a co?
-Nic... Kiedyś ją jadłaś.
-Póki nie zostałam uświadomiona. Żyłam w błogiej nieznajomośći prawdy, jak ci wszyscy ludzie na całym świecie... Powinnno się ich uświadomić.
- Na razie- powiedział ze sztuczną słodyczą Miruś- uświadom samą siebie. Ja tymczasem się zbieram. Mam jeszcze obowiązki.
-Właściwie... To ja też.- powiedziałą Nawojka
-Zdenerwowanie nie pozwala usiedzieć, c'nie? - mówił Miruś ubierając się- Znam to, w moim zawodzie to norma. Niedługo jeszcze lepiej poznasz ten smak. Chyba, że w porę...Do widzenia.-zakończył szybko wypowiedź i wyszedł z mieszkania.
-Właściwie, to ja też już pójdę- rzekła cicho Nawojka i powoli podeszła do wieszaka z ubraniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz