czwartek, 1 grudnia 2016

Rozdział 7

Obudził ją Karol. Stał nad nią i w zupełnie bezczelny sposób wyrzymał gąbkę. Woda, a ściślej pomyje z czyszczonej przez tego barana podłogi powoli skapywały na twarz Nawojki. Strząsnęła z siebie resztki snu, zorientowała się w sytuacji po czym jednym susem wyskoczyła z lóżka.
-Czego chcesz?!- spytała nieżyczliwie
-Rura stuka...- odparł z niewinnym uśmiechem
Nawojka zrozumiała.
- Od dawna?- zapytała
-Jakieś 5 minut.
Pokiwała ze zrozumieniem i skierowała się w kierunku drzwi wyjściowych.
Rura była sygnałem. Zawołaniem, znakiem, ustalonym przez Nawojkę i Anię. Jeśli było coś do omówienia, szło się do łazienki i stukało w rurę. I od razu było wiadomo, że jest sprawa, którą trzeba załatwić.
Zeszła piętro niżej i zapukała do drzwi przyjaciółki.
- O, cześć. Włazisz?- zapytała Ania otworzywszy drzwi.
-Mogę włazić. Bo co?
-Co "bo co'?
-Stukałaś.
-A! Tak stukałam, jak najbardziej. Nie wiem, na którą cię zaprosiłam.
-W ogóle nie zaprosiłaś.Znaczy, zaprosiłaś, ale na żadną konkretną porę. Sama miałam stukać żeby zapytać.
-No widzisz, zastukałam pierwsza. Może być 4?
-Czyli kiedy?
-Za dwie godziny. Zegarka nie masz?
-Mam. Spałam. To cześć, lecę na górę.
-Nie wlazłaś..- zaprotestowała Ania przybierąc minę pękniętnego żółwia. -Wlezę pożniej, na razie muszę zacząć dzień- zaśmiała się Nawojka- i sie umyć, ten idiota Karol oblał mnie pomyjami. Hej!
-Hej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz